piątek, 22 lutego 2019

Superhero - Marvel vs DC


Rynek dzieł na bazie superbohaterów tak naprawdę podzielony jest na dwie drużyny, których fani często są dosyć odmienni od siebie. Pokrótce, co sądzę o konflikcie Marvel versus DC.


Standard filmów superhero ostatniego dziesięciolecia.



Przed nami zamknięcie III Fazy MCU. Nie wszystkie filmy były w pełni udane. Generalnie gama jest dosyć różnorodna. Od średnich Hulka, Iron Man 2, Thor: The Dark World, przez całkiem widowiskowe Thor: Ragnarok, Strażnicy Galaktyki, Doctor Strange, klimatyczne Black Panther, Ant-Man, po stricte stworzone dla fanów Infinity War. Całościowo nie ukrywam, ale uwielbiam Marvel Cinematic Universe. W porównaniu do tego DC zaoferowało nam nudne Batman v Superman, nieudolne Suicide Squad, niczego sobie Wonder Woman, nieciekawe Justice League i całkiem w pytkę Aquaman. Podsumowując kino superbohaterskie trochę usadowiło się w ramach kina akcji. Przede wszystkim dlatego te filmy oglądam. Oczekuję światełek, spuszczania wpierdolu, ciekawej intrygi, fajnych postaci i nieszablonowego humoru. Czasem się udaje, czasem nie. Jakby nie patrzeć moim zdaniem Marvel miażdży pod tym kątem konkurencję.



Jednakże tak samo cenię sobie komiksy jednych jak i drugich.


Obie wytwórnie mają ciekawe rzeczy do zaoferowania. Czasem DC rzeczywiście ma lepiej rozbudowanych antagonistów. W sumie jakbym miał wymienić lubianych chujków, to więcej ich znajdę w DC. Teraz trochę uogólnię i pooceniam przez pryzmat. Generalnie w DC stworzył się schemat superbohatera, który miał jakąś smutną orgin story, pojawił się jaki badass, któremu nasza gwiazda wchodzi w drogę, więc się napierdalają, no ale przecież to nasz superbohater, jest taki zajebisty, musi finalnie wygrać. Marvel troszkę zmienił podejście. Stworzył postaci, z którymi zwykły człowiek mógłby się jakoś utożsamić. Te postaci nie są doskonałe, rozwijają się, czasem dostaną w pizdeczkę, ale oferują jakieś ciekawe historie, do których niejednokrotnie każdy z nas mógłby się odnieść. Jest to jeden z elementów, dzięki którym sam często patrzę cieplej na to, co wyjdzie ze stajni Marvela. Bo ta postać będzie miała jakąś swoją drogę do sukcesu, a nie będzie po prostu zajebista z definicji. Z drugiej strony o to właśnie chodziło w przypadku Supermana. Powstał, bo był taki unikatowy, zajebisty pod każdym kątem. Ale powielanie tego schematu to chyba zły pomysł. Mam wrażenie że sami wyprodukowali Shazama jako pociśnięcie beki z kanonu superbohatera.





Dlaczego DC umarło w tamtym wieku.


Przypominam, że w wieku XX to DC tworzyło więcej produkcji. Większości z nich nie oglądałem niestety, bo po prostu nie wpasowują się w to, co lubię. Tam rozrywkę dla siebie znajdą fani kiczu przede wszystkim. Bo z tych filmów po prostu ciśnie się bekę. I tu się tworzy ten topór. Opieram się tylko na opiniach ludzi, których znam, ale generalnie ludzie wybierają Marvela, bo oferuje nam więcej rzeczy akcji cieszących oko. Fani DC to często właśnie fani starych produkcji, które mają jakąś swoją magię. Jednakże marvelowcy których znam podchodzą też z sympatią i szacunkiem do konkurencji. Zaś Ci którzy preferują DC często mają za gówno Marvela i to powoduje, że nóż w kieszeni się otwiera. Znaczy generalnie każdy ma prawo do własnych poglądów i nikogo do niczego nie zmuszę. Po prostu irytuje mnie taka jednostronność ze względu na jeden element, no i chyba nikt nie lubi, jak ktoś obraża coś, co uwielbiam. Uwielbiam po prostu superhero. Doceniam wszystko, co wychodzi w tym klimacie i tak naprawdę dosyć zatarta jest u mnie ta granica między wytwórniami. Z nieznanych mi przyczyn lubujący się w twórczości DC często uważają, że Marvel to jest dla dzieci, a DC takie poważne, takie dorosłe, takie kuuuurwa zajebiste i dojrzałe.


A chuja tam. Przedstawiam Arrowverse.


Kiedy po raz pierwszy natknąłem się na serial Arrow, to nawet mnie wciągnął. Dosyć ciekawa postać, mrocznawa, ale patrzyło się fajnie. Potem pojawił się Flash, którego ciepło powitałem w serduszku, no i rozpierdol jaki robią DC's Legends of Tomorrow. Z biegiem czasu twórcy tego uniwersum serialowego szybko pokapowali się, co tak naprawdę może być ciekawe i w pewnym momencie LoT było naprawdę zajebistą produkcją, lekką, przyjemną, z fajnymi przechujami, dobrym poczuciem humoru, no miodzio. Zaś dwa pierwsze seriale stały się... no kurwa nudne fchuj. Jestem na chwilę obecną cały sezon do tyłu, bo już nie mogłem na to patrzeć. Arrow - weź się kurwa zabij bo mam już dosyć Twoich dylematów. Serio. A, no i pominąłem Supergirl. Trzy razy zabierałem się za pierwszy sezon. Ja pierdolę. NO ale coś dla nastolatek też musi być. Generalnie całość zjechała na dosyć żenujący poziom, może kiedyś się jeszcze przełamię i wrócę nadrobić. Skoro już w hejtach jesteśmy, to zaczepię też seriale Marvela. Ekhem. Są lepsze i są gorsze. Tak mniej więcej 50/50. Defenders. Please don't. Ale nad Punisherem będę się spuszczał całe życie. I o ile DC w swoich serialach zamieniło się w stado klaunów, tak Marvel uderzył w drugą stronę i daje nam grupę trochę smutnych kutasów-degeneratów. To ta Netflixowa część oczywiście, bo mamy jeszcze Legion, The Gifted, Inhumans i Runaways. Ale tu jeszcze nadrabiam zaległości, więc wiele na razie nie powiem, ale różnie bywa.

DC ssie pałę i mówią o tym cyferki.


Może wybrzmiewam arogancko, ale po prostu irytują mnie komentarze, że Marvel jest chujowy, ale DC to takie super. A chuja tam. Jednak trzymam kciuki, bo wiem że samo w sobie komiksowe uniwersum ma wiele do zaoferowania. W tym roku światło dzienne ujrzy sporo ciekawych produkcji z kategorii kina superbohaterskiego i z chęcią wszystkie zobaczę. Bo kurwa lubię superhero. Wszystkie.





PS. W ramach ciekawostki powiem co odjebał kiedyś Stan Lee. Wziął całe DC i napisał je jeszcze raz. A najlepsze jest to, że na zlecenie samego DC :D

Pozdrawiam cieplutko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz