Poszedłem do kina. W końcu. Przeglądam repertuar, trudny wybór, sporo ciekawych pozycji, które chciałem zobaczyć. Myślę, zacznę od czegoś teoretycznie najmniej ciekawego, co może najszybciej zniknąć z ramówki. Patrzę, o! to oskarowe dramaciwo z Madsem Mikkelsenem i pewnie jakąś puentą. A żeby tak wtedy ten Mads zszedł z plakatu i strzelił mnie w pysk. Nie miałbym mu za złe. Znaczy teraz, wtedy bym pewnie miał.
Bo po pierwsze to wcale nie takie dramaciwo, a po drugie... no właśnie nie wiem, co z tą puentą. Ale najpierw pokrótce o co chodzi i bez spoilerów. Poznajemy Martina granego przez Madsa, który ma żonę, dwóch synów i pracę w roli nauczyciela historii. Od początku film stara się sugerować, że życie pana Martina jest nudne, on sam wydaje się być smutny, marazm i w ogóle. Tylko że film się zaczyna właściwie w momencie, kiedy on to stwierdza i szuka remedium,a tak naprawdę w żaden sposób nie ukazuje nam, na czym właściwie polega ta jego życiowa stagnacja. No dobra, jest jedna scena w szkole, gdzie prowadzenie lekcji ewidentnie mu nie idzie. Ktoś może stwierdzić, że się czepiam, wtedy odsyłam do nazwy bloga. No i ogólnie to kolega naszego bohatera opowiada mu o pewnej teorii pewnego szwedzkiego psychologa, jakoby człowiek urodził się ze zbyt niskim stężeniem alkoholu we krwi i aby poprawnie funkcjonować należy utrzymywać je na poziomie 0,5 promila. Więc panowie zbierają się czteroosobową drużyną nauczycieli, aby przeprowadzić swego rodzaju badanie i owe stwierdzenie przetestować na sobie samych. Nawet nie znając treści filmu można podejrzewać do jakich sytuacji może to doprowadzić, mimo że założeniem jest tylko delikatne rozluźnienie z pomocą alkoholu. Mówi się potocznie, żeby się czasem napić na odwagę. Dopuszczalna ilość alkoholu we krwi podczas prowadzenia pojazdu między innymi we Włoszczech to pół promila! Więc ilości można by uznać, że nieszkodliwe.Generalnie wyjąłbym film z szufladki dramat, bo w tym wszystkim jest naprawdę sporo całkiem niebanalnych scen komediowych.
A teraz będą spoilery!
W tle przewijają się różne dramaty życiowe naszych bohaterów. Nie potrafię za żadne skarby zrozumieć, dlaczego mam wrażenie, że próbuje mi się wmówić, że to że żona zdradzała Madsa to jego wina. No halo! Zdradzała go, bo gość miał gorszy okres w życiu, w który wkradła się rutynowość i samotność, między innymi dlatego że jego żona pracuje na nocki, więc niewiele się widują i ona zamiast spróbować go wesprzeć i pomóc, to go po prostu zdradza i tłumaczy się tekstem "nie mogłam wiecznie czekać". Albo ja po prostu czegoś nie rozumiem.
Intryguje mnie też mocno, jak to było z Tommym. Była scena jak już po prostu nie ma go na łódce. I nie wiem, czy sam skoczył do wody, czy po prostu wpadł, bo był pijany. Próbował założyć kapok zanim wsiadł na łódkę, więc domyślam się, że nie miał na celu samobójstwa. Panie reżyser, takim głupim jak ja, trzeba jednak pokazać, bo teraz będę to rozkminiał wieczność.
Zastanawiałem się, jak to będzie w tych scenach końcowych. Kiedy udali się na pogrzeb. Czy ze względu na tragedię, która się wydarzyła odpuszczą sobie picie, żeby był jakiś morał, czy popłyną i coś się stanie i będzie jakiś morał. A tu mnie zaskoczono. Piją sobie i cieszą się życiem. Tak po prostu. A Mads sobie tańcuje. I to jeszcze jak!
Koniec spoilerów.
Generalnie fascynuje mnie cały obraz i to, co chciał mi przekazać. Obawiałem się jakiegoś piętnowania alkoholu, czy coś. A tu dostałem po prostu opowieść o jakiejś historii, z której wynikają ewentualnie zwyczajne truizmy w stylu wszystko jest dla ludzi. Każdy z bohaterów zmaga się z jakimiś własnymi dramatami, każdy próbuje sobie z nimi jakoś radzić. Tak to właśnie w życiu bywa. Moja ocena ogólna to bardzo dobry z minusem. Pozycja, do której na pewno kiedyś wrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz